Bóg i Kraina Wiecznej Szczęśliwości część IV

Wojny bogów II

 

Jak wyglądały te wojny, otóż na pewno nie tak jak przedstawiają to religie czyli jakieś dwa fronty po jednej ustawiają się wojska bogów światła na przeciw bogów ciemności i machają ognistymi mieczami. To jest ziemskie wyobrażenie człowieka, który nie ma tak naprawdę pojęcia o tych potężnych energiach tam panujących i pojmuje świat w swoich śmiesznych trzech wymiarach. Inny wariant z kolei jest taki, że to były duchy czyli coś tak niematerialnego iż nie można tego unicestwić, przyjmijmy więc że tak było, to jaki sens wtedy miałaby w ogóle ta walka, mieliby się tak straszyć przez lata świetlne dla samego straszenia? Religie twierdzą że duchy się nie męczą, nie można ich skrzywdzić zabić czy coś w tym stylu. Oczywiście w naszej Ojczyźnie Światła generalnie nie ma zmęczenia, śmierci czy innych negatywności, aczkolwiek w Imperium Zła jest i w dodatku ogromna różnorodność.

Nasz Trójgłowy Bóg nigdy nie zabija swoich stworzeń te jego słowa już wielokrotnie powtarzałam za STS. Natomiast Demon ze swoimi czynił to wielokrotnie i będzie czynił nadal. My jako ludzie w ciałach ziemskich nie możemy zmierzyć się z tamtą energią ale także bezpośrednio nie może nas zabić zły duch, nas jako ludzi zabija strach nic innego.

I taki strach jeżeli go nie pokonamy napotykając wysłannika Zła może zabić każdego mnie, Ciebie… jednakże demon, który nas unicestwi poprzez strach nie ma w przypadku naszej śmierci żadnego pożytku z naszej duszy, bo takie jest prawo transcendencji, strach jest uczuciem niezależnym od woli. Natomiast jeżeli ze strachu zniszczymy drugiego człowieka, no to sprawa ma się już inaczej.

Zgodnie więc z powyższym walka pomiędzy istotami Światła a stworzeniami Zła odbywała się na „śmierć wieczną i życie wieczne”. Oznacza to, że Michał Archanioł (Swarożyc) rozpoczynając bój zdawał sobie sprawę, że sytuacja może się różnie potoczyć choć z drugiej strony bezgranicznie ufał naszemu Ojcu i mocy którą obdarzał Jego zastępy, znał Go był z nim przecież od zawsze. Jeżeli mówimy o przewidywaniu to wyniki pierwszych wojen z Lucyferem oczywiście Trójgłowy Bóg przewidział, jednakże po wprowadzeniu czerwonych tarcz do walki nie mógł być pewien, ponieważ te zastępy były formowane w tzw. jądrze ciemności( pisałam o nim w poprzednich częściach Imperium Zła) a tam „oko” naszego Ojca nie sięgało, bo gdyby sięgało to mógłby przecież ciemność zniszczyć.

Michał Archanioł(Swarożyc) popularnie zwany w kręgach Światła a także wśród Ariów Złotym bogiem nieprzypadkowo został przywódcą wojsk Światłości.

Jest potęgą, prawdziwym nieskalanym rycerzem Światła i nieprzejednanym wrogiem Zła, i takie też zastępy zgromadził dookoła siebie, jest bardzo znienawidzony w Imperium Zła. Wiele istot Światła odczuwa lęk przed Złem natomiast Swarożyc nie boi się niczego, jest też prawą ręką Boga, niejako nasz Bóg nie potrzebuje pomocy w zarządzaniu Nawiją, ale Swarożyc otrzymał tę „nominację”.

Wracając do wojen, jako że istoty transcendentalne odczuwają i widzą inaczej niż ludzie to także ich starcia, walki są na innym poziomie. Żołnierz ziemski musi opierać się na wzroku i słuchu, pewnej ręce czy sile ciała dobrze też gdy ma intuicję, dowódca zaś musi mieć plany, strategię etc…. Jeżeli ma obsługiwać najnowocześniejszą broń musi przejść szkolenie, jego ciało nie jest odporne na kule, z natury ciało ludzkie jest bardzo nietrwałe. Wojska muszą znać położenie sił wroga jeżeli chodzi o wojnę konwencjonalną i działać w grupie.

 

Natomiast istoty wieczne nic nie muszą znać, one posiadają tyle zmysłów z których

mogą korzystać, że trudno nam to sobie wyobrazić. A więc błyskawicznie czytają w zamiarach wroga i mogą w związku z tym wykonywać manewry na różnych polach. Niestety jeżeli wróg ma takie same możliwości to albo jest pat albo trzeba wymyślić inny manewr lub np. pole siłowe (tym razem mówię językiem sciencie fiction, aby było to dla Was zrozumiałe), które będzie chronić od ataku lub też od przejrzenia przez wroga naszych zamiarów. Czyli już na tej płaszczyźnie trudno by nam ludziom było podążać i rozumieć co się dzieje na polu walki ścierających się potęg transcendentalnych.

Reasumując te istoty w walce bogów musiały same jakby to rzec, doraźnie wymyślać strategię, przewidując ruchy wroga, oczywiście ogólnie dowodził Swarożyc, niemniej bywało, że część wojsk Lucyfera nagle zmieniała taktykę np. można to przyrównać do sytuacji gdyby Stany zaatakowały Iran i nagle w ciągu godziny zmieniły zdanie i przypuściły szturm na Chiny, więc Chiny pomimo że są w gotowości bojowej to i tak byłyby porządnie zaskoczone. Moje wyjaśnienie jest oczywiście prymitywne ale staram się mniej więcej objaśnić temat choćby powierzchownie.

A więc jak się domyślamy działania bojowe nie wyglądały w ten sposób, że żołnierz sobie z okopu czy z za drzewa celuje do wroga. Żadna istota Światła nie stała naprzeciw pojedynczej istoty zła, one walczyły ze sobą nawzajem i z wieloma innymi naraz, co przy ograniczeniach ludzkich nie jest oczywiście możliwe.

Ziemski żołnierz nie może walczyć w kilku miejscach jednocześnie, a na tym polegały właśnie walki bogów, iż należało być w wielu miejscach w tym samym momencie, i w każdym z tych miejsc walczące z sobą istoty mogły ponieść śmierć wieczną. Aczkolwiek śmierć transcendentalna danej istoty następowała wówczas gdy unicestwiona została we wszystkich miejscach czy raczej na wszystkich polach energetycznych jednocześnie. O zwycięstwie decydowała nie tylko moc dana walczącym przez Boga Ojca ale także ich wybitna wyjątkowość, rodzaj przedwiecznej mądrości etc… określamy te cechy oczywiście słowami ludzkimi.

Więc zdajemy sobie sprawę, że nie była to wojna w stylu: na przeciw siebie dwie wrogie formacje a w środku linia frontu.

Wojna toczyła się wszędzie i tak jak zapewne rozumiemy określenie „wróg za plecami”, czy „żołnierze przedarli się przez linie wroga” itp. są tylko ziemskimi określeniami typowymi dla naszych ubogich zmysłów. W czasie wojny bogów wróg mógł opanować ciało przeciwnika i w ten sposób z nim walczyć krępując jego manewry, w dodatku atakowało go naraz wiele innych istot ciemności. Spieszę się wyjaśnić, że opanowanie ciała nie oznaczało jak na ziemi opętania, tylko jakby przyklejenie się do energii przeciwnika i przejmowanie kontroli nad nią. Kiedy umierały istoty które określamy jako wieczne było to coś monumentalnego i przerażającego, niezależnie czy była to istota Światła czy istota z królestwa Zła, wtedy na moment zamierały walki po obu stronach na jakiś czas. Dla istot Światła było to podwójnie traumatyczne ponieważ nie znały wojen i nie miały tego wpisane w swojej naturze, a tym bardziej nie znały pojęcia końca czyli śmierci, więc walczyły z podwójnym nieznanym w przeciwieństwie do stworzeń Imperium Demona, którym nieobcy były strach. Odmian pojęcia strachu było mnóstwo a więc ten najgorszy przed śmiercią a właściwie unicestwieniem, strach przed utraceniem wysokiej pozycji u Demona czy strach przed odebraniem beneficjów, strach przed strąceniem do egzystencji niewolnika, który praktycznie był równoznaczny ze śmiercią itd….

W związku z tym istoty ciemności były w sobie znanych energiach dlatego momentami miały przewagę nad potęgą Światła, która walczyła na całkowicie nieznanym sobie polu i była zmuszona je dopiero rozpoznawać. Natomiast metody zastosowane przez Swarożyca aby spalać żołnierzy Demona w energiach Światła dawały większy efekt końcowy aniżeli najbardziej brutalne metody Szatana, które stosował Lucyfer. Spalony w energiach Światła wojownik ciemności nie miał szans się odrodzić, czyli podlegał nieodwracalnemu unicestwieniu. Aczkolwiek niektórzy uniknęli takiego losu z tego powodu, że nie wszystkie istoty Światłości potrafiły się jednakowo posługiwać tą boską bronią.

Szatan uwielbiał stosować np. metody wyrywania po kawałku ciała astralnego wojowników Swarożyca, bo jak przypominam to co jawi się nam na ziemi jako niedotykalne czy co nazywamy duchowe jest jak najprawdziwszym dysponującym potęgą prawdziwym, niezniszczalnym ciałem. Naturalnie nie tryskała w tej wojnie krew z ran wojowników ale były inne efekty zranień. Archaniołem czyli bogiem od leczenia wojowników Światła czyli przywracania im utraconej energii (niektórzy sami potrafili sobie pomagać) był bóg zwany w chrześcijaństwie Archanioł Rafał. Natomiast bóg od komunikowania się pomiędzy Swarożycem i wojownikami Światła był to bóg zwany Gabriel.

Nie można powiedzieć, że zastępy Swarożyca jak i Lucyfera walczyły tylko swoją energią byłoby to po prostu niewystarczające do walki z potęgą Zła, nasz Bóg uzbroił swoje zastępy, co uczynił też i Demon uzbrajając zdrajcę Światła Lucyfera. Niestety jak ta broń wyglądała przekracza nasze ludzkie wyobrażenia, czemu nie możemy się dziwić ponieważ są to po prostu inne energie. Natomiast jako, że każda ziemska broń powstała z podszeptów Szatana to możemy sobie wyobrazić, że jednak ma on zdolności w tworzeniu wszystkiego co służy unicestwianiu istot Światła, chociaż najbardziej wyrafinowana broń służąca do zabijania na tej planecie nie będzie nawet dziecinna zabawką do tego czym i w czym walczyli bogowie.

Kiedy umierał wojownik Ciemności zależnie od tego jakim rodzajem energii Światła rażony, to zgodnie z opisami STS dźwięki jakie wydawał były tak potworne jakby sam Demon tracił życie transcendentalne, istoty Światła długo nie mogły zapomnieć tego ponurego spektaklu. Natomiast istota świetlista umierała w kompletnej ciszy, wtedy dopiero Nawija nauczyła się płakać, ponieważ wcześniej nie znali pojęcia płaczu, w czasie wojny bogów o każdego utraconego bojownika płakała cała Nawija.

Religia katolicka nie wspomina o tym, zresztą właściwie o niczym konkretnym nie informuje swoich wyznawców, więc nie wspomina i o tym, że atak sił Ciemności na naszego Boga i Nawiję zmienił istoty Światła, czyli są one o wiele bardziej czujne i wrażliwe na zło oraz bardziej nieprzejednane aniżeli były w słodkich początkach swojego istnienia. Nie ulega wątpliwości, że Demon nie wyzbył się zakusów na zniszczenie Światła ale on odrabia swoje straty do dzisiaj a Nawija zakończyła ten proces znacznie wcześniej gdyż jej szkody były niewspółmiernie mniejsze. Jako, że Demon przegrał otwartą walkę to prowadzi wojnę podjazdową wykorzystując człowieka oraz inne istoty.

Nie da się opisać wojen bogów za bardzo ale niektóre epizody można przybliżyć, otóż jedna jest na podstawie wizji mojej Babci. Miała ona szczęście widzieć jakiś ułamek walki więc twierdziła, że obrazy i dźwięki to coś bardziej mocarnego aniżeli wybuchy gwiazd.

Widziała walczące istoty ale tylko dwie Światła i kilka istot demonicznych, chociaż co do niektórych stworzeń nie miała pewności czy to broń czy stworzenia piekielne. A więc najpierw zobaczyła przeogromną istotę ale bez skrzydeł niemniej wiedziała, że to wojownik Światła. Pomimo iż miał kształt ludzki nie przypominał człowieka(takie ma wrażenie wielu którzy mają wizję z istotami niebiańskimi), na czym to polegało nie potrafiła wytłumaczyć, bo na pewno nie tylko na niezwykłym pięknie.

 

Istota ta zaczęła jakby zmieniać się na twarzy i wtedy opadło ja kilka innych dziwnych istot również humanoidalnych, też potężnych i wcale nie specjalnie wstrętnych ale wiedziała, że to zło.

Te istoty zaczęły dookoła tej świetlanej istoty wykonywać dziwny jakby taniec, dźwięki i ruchy tych istot napawały Babcię przerażeniem, mimo że nie rozumiała ich znaczenia. Cały ten obraz miał tak silny ładunek emocjonalny, jakby widziała np. na ziemi morderstwo przez duszenie. W końcu za wojownikiem Światła ukazała się coś jakby burzy z piorunami i on zaczął wyrzucać niby ze swojego wnętrza coś co wyglądało jak śliwki. Po chwili zauważyła , że te rzekome śliwki mają ohydne żółte ślepia a ich spojrzenie ją sparaliżowało. Na szczęście szybko ginęły, nie wiedziała czy to stworzenia Demona skierowane do walki(ma on przecież stworzenia o różnych formach) czy to jego broń. Później doszła do wniosku, że stworzenia piekielne chciały zabić istotę Nawiji wprowadzając do jej ciała te właśnie „śliwki”, przedtem zapragnęły też zabawić się jej umieraniem, niestety nie udał się im ten zamiar. Inne wizje w następnej części.

Wnuczka Sławjańskiej Wiedźmy

Dodaj komentarz