WIZJA – KU POKRZEPIENIU SERC

WE WSZECHŚWIECIE PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ TO JEDNO , ODRÓŻNIAJĄ JE TYLKO AKTY PIĘKNA I MIŁOŚCI ORAZ POPEŁNIONE BŁĘDY I NIEWYKORZYSTANE OKAZJE (STS)

Wycinek z życia starożytnych Arjów.

Moi kochani czytelnicy tak sobie pomyślałam, po przeglądnięciu forów internetowych, że skoro ludzie skądinąd niegłupi i doświadczeni życiowo co można wnioskować z siwego włosa na skroni propagują wiarę w ufo, reptilian, rasy między galaktyczne, które przyjdą nas zbawić czyli wierzą w bajki, to ja mogę także przedstawić moją wizję, którą „sprowadziła”na mnie moja Babcia w dzieciństwie. Ocenicie sami czy ma ona jakieś cechy prawdopodobieństwa dla Was czy nie, oczywiście na mnie to nie wpłynie ponieważ ja nauczyłam przez lata odróżniać się wizje od snów. Nie miałam specjalnie w planach przedstawiać moich wizji, „moich” to za dużo powiedziane bo to Babcia wprowadzała mnie w te stany, ja niestety tego nie potrafię i jedyne co mam do dzisiaj to czasem realistyczne sny ale to też rzadko, więc wizjonerka ze mnie żadna, chociaż intuicję mam niezłą.

Miałam wówczas 7 lat, byłam zwyczajnym jednak dosyć rezolutnym i zdolnym dzieckiem potrafiłam pisać i czytać, np. miałam za sobą już kilka rozdziałów Krzyżaków, i połowę Ani z Zielonego Wzgórza. Jedno co mnie naprawdę odróżniało od innych dzieci to fakt, że nie interesowałam się bajkami a już na pewno nie rysunkowymi, było parę bajek które polubiłam ale były to tzw. poważne bajki z morałem. Więc któregoś dnia Babcia zapytała mnie czy nie chciałabym znaleźć się w „bajce” to znaczy zobaczyć jak żyli na prawdę nasi dalecy praprzodkowie Arjowie w pradawnych czasach i jej potem w miarę moich możliwości dokładnie o tym opowiedzieć. Powiedziała też, że dla mnie ich życie to będzie właśnie jak bajka ale w rzeczywistości wiedli oni takie bardzo piękne życie i na wysokim poziomie. Babcia wytłumaczyła mi, że wprowadzi mnie w pewien stan gdzie doświadczę wizji interaktywnej ale na ziemi będę jakby we śnie.

Położę się spać jak zwykle ale to nie będzie zwykły sen bo w tym śnie udam się w podróż w czasie jakby na wakacje do moich pra,pra….(miliony pra)-dziadków. No które dziecko by nie chciało, miałam tylko obawy czy nie będę tęsknić za Rodzicami i Babcią, bo to miało trwać miesiąc, pomimo iż w realnym czasie tylko jedną noc. Jednakże miałam całkowite zaufanie do Babci i zasypiałam dosyć podekscytowana, wtedy nie wiedziałam jeszcze, że była to przygoda mojego życia.

Pierwsze wrażenie wizji to, że stoję przed przepięknym kolorowym budynkiem, dość wysokim ale było widać, że ma tylko jedno piętro i jest dosyć długi. Jego dach składał się ze spłaszczonych kopuł. Budynek był błękitny wymieszany z innym kolorem którego nie potrafię dziś już nazwać, prowadził do niego jakby szeroki wjazd, który lekko lśnił się w świetle dwóch księżyców, o tym że to są księżyce dowiedziałam się później. Jeden z nich świecił jasnym seledynowym światłem a drugi przypominał współczesny księżyc tylko miał jakby weselszą barwę. Oba były tak ogromne, tak że w pierwszym momencie pomyślałam, że to coś zamontowanego za domem tak były nisko, ich światło sprawiało, że było tak jakoś bajkowo ale prawie jasno , więc mogłam rozróżniać kolory i widzieć szczegóły. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to, że budynek stał jakby w ogrodzie, pełnym różnorakich drzew i krzewów, większość z nich miała przepiękne kwiaty nieznane mi z ziemi i była ogromna. Poczułam upajający zapach tak zniewalający, że chciałam usiąść w tym ogrodzie i rozkoszować się tymi woniami, bo było ich wiele ze sobą przemieszanych. Ogród był jednak za domem, przed domem rosły tylko bardzo ukwiecone mniejsze drzewa uformowane w różne figury, one nie miały owoców( później dowiedziałam się, że to co brałam za drzewka to były kwiaty). Na owym podwórku jak ten ogromny plac nazwałam w myślach, było też sporo fontann ale woda wytryskała z nich różnokolorowa, w powietrzu tworzyła np. jakby baloniki, wiry i różne figury. Było jednak sporo miejsca gdzie rosła tylko trawa i uznałam, że to trawa ponieważ pomimo, że była zielono-błękitna przypominała tę na ziemi.

Budynek miał mnóstwo arkad i łukowe okna przypominał widziany przeze mnie na obrazku jakiejś książeczki pałacyk szejka. To co uważałam za wejście było bardzo szerokie i wysokie, wtedy nie rozróżniałam na metry ale porównałam do wejścia naszej stodoły a ono było blisko 3,5 m wysokie. Niektóre okna budynku były matowe, przez inne było widać kontury jakichś sprzętów. Gdybym przedtem czytała bajkę Podróże Guliwera to od razu bym się zorientowała, że jestem w krainie wielkoludów, a tak dopóki nie zobaczyłam ludzi myślałam, że to jakiś duży budynek użyteczności publicznej. Postanowiłam podejść do ogromnego wejścia w kształcie łuku, tak mi się wydawało, że musi to być wejście. Wejście wydawało się być zas – łonięte tylko srebrnawą kotarą, która huśtała się poruszana podmuchami lekkiego wieczornego wietrzyku. Z domu dochodziła muzyka, którą ja odbierałam jako coś w rodzaju pięknej kołysanki. W momencie kiedy „wylądowałam” w tym miejscu jako mały podróżnik w czasie słychać było w tle muzykę i rozmowy ludzi, które w moim uchu brzmiały jak szelest traw czy liści na drzewach oraz frazy muzyczne. Nie odczuwałam żadnego lęku a wręcz przeciwnie czułam się jak w znanym miejscu, ale bezpieczniej niż na ziemi. Pomyślałam sobie wówczas, że gdybym znalazła się sama w obcym miejscu, nawet najpiękniejszym w moim rzeczywistym życiu po prostu bym się rozpłakała.

Tutaj natomiast chciałam jak najszybciej kogoś spotkać więc weszłam na ścieżkę prowadzącą do domu, oczywiście proporcjonalnie szeroką do tamtych warunków. Byłam boso i materiał z którego owa dróżka była zrobiona przyjemnie łaskotał mnie w stopy. Wydawał mi się jakiś miękki i ciepły, pomimo że był to rodzaj występującego tam kamienia różnokolorowego używanego właśnie do ścieżek czy do wykładania podłóg w domach, co mi również potem wytłumaczono. Ścieżka miała może ze trzysta metrów długości, ponieważ samo podwórko przed domem było wielkości dwóch boisk do piłki nożnej, było porośnięte przyciętymi trawami błękitno zielonymi. Jak później się przekonałam, niektórzy mieszkańcy mieli te podwórka o wiele większe niż to które dane było mi zobaczyć jako pierwsze.

Dookoła rosły drzewa jedno z nich miało gałęzie obwieszone różnymi przedmiotami do zabawy jak np. huśtawkami, namiotami (tak mi się wtedy wydawało). Po drzewach biegało sporo różnych dziwnych dla mnie zwierząt a także siedziało lub fruwało dość dużo różno kolorowych ptaków, które przyglądały mi się ciekawie, i choć niektóre były ogromne ale się nie bałam, tak jak mi radziła Babcia. W końcu przestałam je obserwować i zdecydowałam się wejść do budynku.

Podbiegnięcie pod ogromne drzwi z kotarą jak w myślach je nazwałam, zabrało mi mniej czasu niż się spodziewałam i nie byłam wcale zadyszana. Byłam zbyt małym dzieckiem aby od razu zauważyć, że oddychało się tam o wiele lżej i poruszanie się było mniej męczące niż na ziemi. Kiedy znalazłam się przed ogromnym wejściem, dopiero zdałam sobie sprawę jak jest wielkie, na szczęście dla mnie (tak pomyślałam) odgarnę tylko kotarę i znajdę się w środku, niestety wcale tak się nie stało. W momencie kiedy dotknęłam lekkiej jak mi się zdało poruszanej wietrzykiem kotary ona natychmiast stężała na kamień i nie miałam możliwości wejścia do wnętrza. Uderzyłam parę razy w „kotarę” ale była twarda i nie poruszyła się ani trochę, wołałam czy jest tam kto, niestety nie usłyszałam żadnego odzewu z wnętrza domu. Do okien nawet nie próbowałam pukać, ponieważ były bardzo wysoko nad ziemią, co najmniej trzy moje wielkości tak to oceniłam w myślach. Postanowiłam więc obejść więc budynek w poszukiwaniu innego wejścia i kiedy znalazłam się po drugiej stronie domu wpadłam w szok, zaraz przy domu rozciągało się coś w rodzaju tarasu, w pierwszym momencie pomyślałam, że jest przykryty kolorowym dywanem, jednak kiedy stąpnęłam okazało się to być kolorowymi wręcz tęczowymi trawami. Na tym niby tarasie było pełno różnego rodzaju bylin, drzewek, sadzawek mini wodospadów, śpiewających wód, wiele rzeczy nie potrafiłam nazwać- po prostu raj. W dalszej części ciągnęły się ogrody ale na nie zwracałam uwagi bo przypomniało mi się, po paru minutach gapienia się z otwartą buzią na taniec wód, że chcę wejść do wnętrza tego domu.

Tym razem bardzo się ucieszyłam, ponieważ tył budynku był jakby bez żadnej ściany, można było widzieć wystrój poszczególnych pomieszczeń, nie zwróciłam uwagi na sprzęty ale na pomieszczenie gdzie było kilka lalek mojej wielkości i nawet większe. Wszystkie miały bardzo piękne twarze, kolorowe sukienki i zauważyłam też lalki chłopięce o długich włosach i te miały zamiast znanych mi spodni coś w rodzaju szarawarów co mnie na moment rozśmieszyło, było tam wiele innych rzeczy ale ja nie znałam ich zastosowania więc, przyspieszyłam kroku chcąc zobaczyć wszystko z bliska. Niestety to co uważałam za brak ściany, było chyba niezwykle cienkim szkłem, bo napotkałam na opór przy pierwszym kroku, skrótowo mówiąc przy próbie przekroczenia strony domu „bez ścian”. W tym momencie ogarnął mnie lekki niepokój, bo nie wiedziałam co mam robić dalej.

Postanowiłam wrócić( na moim zdaniem) front domu i siedzieć przed wejściem tak długo aż mnie ktoś znajdzie, nagle skoczyło na mnie coś z drzewa, widziałam już te stworzenia jak tylko stanęłam przed domem przypominały misie koala tylko były mojej wielkości i miały bardzo puszyste ogony. Byłam pewna, że tak wielkie zwierze mnie połamie a okazało się, kiedy niedźwiadko podobne zwierzątko wylądowało na moim ramieniu uczułam ciężar nie większy niż mojego kotka. Tym bardziej sprawiło mi pociechę, że wiewiórko – niedźwiadek mruczał przyjemnie przy moim uchu a jego zapach porównałam mniej więcej do zapachu świeżych ogórków. Długo nie pobawiłam się z puchaczem bo zza krzewów wyłoniła się dość duża przysadzista sylwetka chyba jego mamy, która chrapliwym ale przyjemnym głosem odwołała swoje dziecko, pewnie do snu.

W natłoku wrażeń nie zauważyłam, że zaczyna się ściemniać seledynowy księżyc jakby nie nadążał z oświetlaniem granatowo – zielonkawego nieboskłonu, wydawało mi się, że blask daje już tylko księżyc podobny do ziemskiego. Na niebie zaczęły być widoczne inne planety, których nie widziałam gdy było w miarę jasno. Zauważyłam teraz różne: od świecących punkcików jak na ziemi, planety o wielkości mirabelek lub takich jak nasz księżyc a kilka było jak arbuzy, ale one dawały najmniej blasku i wydały mi się mniej ładne od innych.

Niebo nie było jednak takie tajemnicze, niezbadane i odległe jak na ziemi, ja odbierałam je jako „wesołe”. Jednakże jak na małe dziecko miałam już dosyć wrażeń, usiadłam więc w pewnej odległości od wejścia na ścieżce i zamierzałam się właśnie rozpłakać rzewnymi łzami, że nikt do mnie nie wychodzi.

I w tym momencie „kotara”się rozsunęła i w wejściu stanęła jaśniejąca wielkoludka, co innego słyszeć od Babci, że zetknę się z bardzo wysokimi ludźmi a co innego tego doświadczyć i to nagle bez uprzedzenia. Na szczęście twarz kobiety była piękniejsza od aniołów, których obrazki co rusz darowały mi różne ciocie w dzieciństwie, bo inaczej różnie mogłabym zareagować. Na dłuższe analizy zresztą nie miałam czasu bo kobieta nie wykazywała oznak zaskoczenia moim widokiem tylko roześmiała się szeroko, jakoś tak słodko i ciepło rozkładając przy tym ramiona, ukucnęła i zawołała mnie co w wolnym przekładzie możemy przetłumaczyć, „witaj maluszku”.Głos miała rzeczywiście coś pomiędzy szumem traw a brzmieniem jakiegoś bardzo lekkiego instrumentu. Ja natomiast od razu ją zrozumiałam i nie namyślając się wcale pobiegłam prosto do niej, pocałowałyśmy się serdecznie jak rodzina, jej ubranie było prawie tak delikatne jak jej skóra. Kiedy przytulała mnie do siebie czułam jakby ktoś owijał mnie w piórka, jedwab czy coś w tym rodzaju, jednak byłam już zbyt mocno zmęczona na jakieś głębsze obserwacje. Na początku napisałam, że to była wizja interaktywna, czyli odczuwałam wszelkie emocje i również potrzeby ciała, bo miałam przez okrągły miesiąc nie tylko obserwować ale i dzielić życie prastarych Arjów.

Kobieta wnosiła mnie na rękach do domu i gdy weszliśmy do czegoś w rodzaju holu zauważyłam pełno luster i moje odbicie w wyjściowej sukience jaką Babcia założyła mi przed snem, która wyglądała tutaj mizernie jak przyszarzała szmata bez blasku i także odczułam, że jestem chyba za ciężka do noszenia dla kobiety bo lekko opadły jej ręce. Rozsunęła się następna kotara i stanęliśmy oko w oko z naprawdę wielkoludem mężem kobiety nazwałam go w myślach wujkiem, on natychmiast zabrał mnie od swojej żony i również pocałował w oba policzki. On niósł już mnie pewnie i lekko odczułam jego ogromną siłę, wprost przeciwnie do mojej nowej cioci, która po chwili miałam wrażenie, że mnie upuści. Dowiedziałam się później na czym to polegało, Arjowie byli o wiele lżejsi od nas pomimo ogromnego wzrostu. Ich budowa i skład kości oraz wiele innych szczegółów składających się na anatomię człowieka bardzo się różnił od naszej. Z tego właśnie powodu otrzymałam wtedy w świecie Arjów przydomek „kamiennego dziecka”, co w domyśle oznaczało sztywne, twarde, mało delikatne i ciężkie wystarczyło bowiem, że mocno ścisnęłam dziecku czy kobiecie rękę to natychmiast wywoływałam grymas bólu na ich twarzach. Nie dotyczyło to mężczyzn ci dysponowali ogromną siłą i byli przeciętnie na ziemską miarę od dwudziestu do trzydziestu centymetrów a nawet czasem więcej wyżsi od płci żeńskiej, kobiety rzadko przekraczały 2,80 cm, natomiast mężczyźni często mieli grubo ponad 3 metry.

Zobaczyłam ogromny jajowaty stół nakryty różnymi specjałami, i dwójkę mniejszych wielkoludów byli mniej więcej prawie tak wysocy jak moja mama, która mierzyła trochę ponad 164 cm. Po twarzach było widać, że to dzieci dziewczynka była sporo mniejsza od chłopca, oboje byli podobni do lalek, które widziałam w pomieszczeniu z drugiej strony domu. Dzieci były tak zaskoczone moim widokiem, że ich oczy zrobiły się nagle okrągłe jak księżyce za domem ale przywitały się ze mną standardowo kucając przy mnie i obejmując za szyję. Ja natomiast byłam z siebie bardzo zadowolona, że zrobiłam takie wrażenie moim przybyciem więc szybko wrócił mi dobry humor. Wszystko wydawało mi się ogromne, więc przyniesiono mi jakieś krzesełko, na którym swobodnie mogłam sięgnąć po jedzenie, otrzymałam też odpowiedniej wielkości talerze i sztućce. Siedząc na krzesełku przy stole wydawało mi się, że spadnę ale mój wujek wielkolud uspokoił mnie, że krzesełko jest dostosowane dla małych dzieci i mogę się nawet bujać a ono i tak się nie przewróci. Przedtem jednak ciocia zaprowadziła mnie do jakiegoś pomieszczenia, pełnego różnego rodzaju jak mi się wydawało pojemników z wodą ale różnokolorową.

Oczywiście cały czas rozmawiałyśmy, ja rozumiałam ją doskonale ona mnie dużo gorzej musiała czasem prosić o powtórzenie pewnych zdań kilkakrotnie. W tej „łazience” dowiedziałam się, że to był to pokój kąpielowy jej córeczki jak była malutka, dlatego tutaj wszystko wielkością było jak dla mnie dopasowane. Ciocia włożyła mnie do takiej jakby wirówki, gdzie srebrnawa woda porządnie mnie wymasowała ale było to przyjemne. Ona zauważyła, że nie orientuję się za bardzo co to za urządzenie więc wytłumaczyła mi, że to służy do masażu ciała i zmywania negatywnych energii po dalekich podróżach. Czyli pierwszy raz w moim życiu siedziałam w jacuzzi nie znając jej jeszcze na ziemi, z tym że to jacuzzi masowało mi twarz również i czesało włosy. Po umyciu otrzymałam sukienkę była przepiękna i pomyślałam czy już na zawsze będzie moja, ciocia jakby się domyśliła i powiedziała, że jutro otrzymam więcej ubrań.

Przy stole wszyscy się rozgadali a ja mogłam wreszcie ocenić ich niezwykłą urodę i dokładnie dojrzeć delikatną poświatę dookoła ciała. Dla mnie wszyscy wyglądali jak aniołowie z obrazków na ziemi, żeby obiektywnie ocenić ich urodę czy różnice w wyglądzie byłam jednak zbyt małym dzieckiem. Natomiast nie mogłam nie zauważyć, że mama i syn mieli zielone oczy a tata i córeczka błękitne w kolorze akwamaryny, oczywiście te kolory nie występują już na ziemi w takiej intensywności. Tak jak i oczywiście alabaster skóry pierwszych Arjów, również niezwykły kolor włosów coś jak srebrno perłowy wpadający jakby w róż. Później zauważyłam, że kobiety miały bardziej w róż mężczyźni w srebro, jednak pomimo tego było mnóstwo odcieni, których nie potrafię opisać. Dzieci wypytywały mnie co robiłam zazwyczaj, w co lubię się bawić jak wyglądają moi rodzice, dziadkowie były wręcz zszokowane, że nie mam rodzeństwa. Wreszcie chłopiec zadał mi pytanie jak udało mi się uciec z mojej planety i czy jak robili na mnie eksperymenty to mnie bolało mocno, czy z pojazdu coś zostało, i gdzie jest reszta uciekinierów. To pytanie mnie zdziwiło ponieważ do tej pory po zachowaniu się rodziny sądziłam, że oni wiedzą że to moja Babcia wysłała mnie w tzw. daleką przeszłość i miałam trafić właśnie do nich według planu czy porozumienia telepatycznego. Nagle zrozumiałam, że oni biorą mnie za kogoś innego i postanowiłam szybko wyjaśnić sytuację, opowiadając jak to babcia chciała abym poznała życie naszych praprzodków prawdziwych Arjów i wysłała mnie w przeszłość bo jest wiedźmą. I to zelektryzowało dorosłych jakby dostali siekierą po głowie.

Ojciec rodziny wziął mnie na ręce i szybko mi zaczął tłumaczyć, że skoro tak jest to musi mnie przedstawić wiedźmom, jego żona głaskając mnie po głowie uspokajała, że sprawię zgromadzeniu wiedźm radość, że przybyłam. Ja jednakże czułam ich zdenerwowanie wręcz przestrach, w tych sprawach dzieci są wyczulone. Przeszliśmy do innego pomieszczenia, tam moja nowa ciocia postukała dwa razy w bok ściany i pojawił się ogromny obraz jak w ziemskim kinie i to co zobaczyłam popchnęło mnie na kolana. Otóż w jakiejś przepięknej sali siedziało w otwartym półkolu kilkanaście przepięknych kobiet i w środku jeden mężczyzna. Kobiety miały różne kolory włosów nawet ciemne o seledynowym czy kasztanowym odcieniu ale oczy miały wszystkie zielone i wydawały mi się ogromne jak spodki. Natomiast mężczyzna miał zupełnie platynowe włosy i srebrno niebieskie oczy. Padłam na kolana przed emanującą od nich siłą niemal boskością, w każdym razie inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć. Ojciec rodziny podniósł mnie natychmiast na żądanie zgromadzenia.

Później dowiedziałam się, że stanęłam przed Radą Jedenastu Wiedźm pod przywództwem dwunastego Wieda. Nagle z tych potężnych emanacji wszyscy zmienili się w pocieszające mnie niańki, witali mnie serdecznie i wreszcie zaprosili mnie do siebie, oczywiście miałam wyrazić zgodę na przyjazd. Jak najbardziej wyraziłam zgodę ale jako dobrze wychowane dziecko dodałam, że jak ciocia i wujek mnie zawiozą. Wszyscy okazywali radość jednakże ja wyczuwałam gdzieś w głębi ich dusz ogromny smutek, ale było tak pięknie, że wyparłam to wmawiając sobie, że się mylę. Wiedźmy i Wied pożegnały mnie serdecznie uważając, że jestem zmęczona a poza tym zbliża się pora snu dla dzieci.

Moje łóżeczko było miękkie i dopasowywało się do tego jak układałam swoje ciało, zanim nie zasnęłam leżała obok mnie dziewczynka, moja nowa przyjaciółka i rozmawiałyśmy tak jak pewnie rozmawiają dzieci wszystkich ras i generacji kiedy cieszą się ze swojego towarzystwa. Z tego co dowiedziałam się czekał mnie niezwykły dzień, natomiast, że ja byłam jak meteor rzucony na planety Arjów dowiedziałam dużo dużo później. O tym i jak mniej więcej wyglądało życie naszych pra, pra… opowiem w następnej części

Koniec części pierwszej

Wnuczka sławjańskiej wiedźmy

6 komentarzy

  • Witaj,
    Kiedy przeczytałem o pewnych ludziach, propagujących wiarę w bajki przyszedł mi na myśl Pan Stanisław, którego miałem okazję posłuchać na kanale niezaleznatelewizja. Podzielam twoje poglądy odnośnie jego twórczości, najwyraźniej dobrze odnajduje się w fantastyce. Nie podzielam jednak twoich poglądów odnośnie ogólnie pojętych pozaziemskich cywilizacji. Skoro to wszystko bujda na resorach, to co w takim razie z pasją śledzi Janusz Zagórski i inni pasjonaci od wielu lat? Ktoś natychmiast powinien im przekazać, aby nie marnowali czasu na iluzje, złudzenia i znaleźli produktywne zajęcia. Może wstęp jest dość szorstki. Sądzę jednak, że pomimo tego, że większość doniesień i informacji w internecie w temacie UFO to zwykłe kłamstwa i bajki, to jednak pewną część informacji zawiera w sobie fakty. Na pewno nie bagatelizowałbym i nie przekreślałbym całego zagadnienia.

    Są dwa tematy o które chciałbym się ciebie spytać. Pierwszy, to jeden z moich niedawnych snów. Pewien wojskowy który prezentował się jak Anglik (Amerykanin?) drwił sobie z polskich żołnierzy (nie jestem pewien, być może chodziło mu szerzej o całe społeczeństwo), że na pewno nie można się po nich wiele spodziewać i nie będą stanowić dużego problemu. Wyglądało, że było to w trakcie jakiegoś konfliktu albo wojny. Jednak jego rozmówca, niższy i bardziej ośniady (Żyd?) stwierdził, aby nie lekceważyć zdolności Polaków i pokazał wojskowemu pewną bardzo starą księgę, nikomu nie dostępną, która go zszokowała. Była to “Biblia Polaków” z której miało wynikać, że w dawnych czasach był to naród fanatyków. Zelotów. Nie wiem, czy może mieć to związek ze Starym Testamentem Słowian, sądzę że to inna księga. Potwierdzało by to moją tezę, że Polacy to z natury trochu nieogarnięci zapaleńcy, ludzie pokładający ślepą wiarę w jakąś ideę (w dobrym i złym kontekście). Co Pani o tym sądzi?

    Drugie pytanie to czym skutkowałoby odwrócenie kolorów w fladze państwowej o 180 stopni. Jaki wpływ na energię miałoby odwrócenie kolorów np. w fladze Polski (czerwony-biały) – w głębszym kontekście, nie tylko, że spowoduje to odwrócenie energii.

    Zaczęły wypadać mi klawisze z klawiatury, więc kończę 🙂

    Pozdrawiam
    Jarosław

    • Kochany Jarosławie wedle STS ziemia to ostatni przyczółek ludzkości, ten stan energetyczny w jakim żyjemy(czyli ufo tez musiałoby być materialne) kończy się za ok. 5 tys. lat, to samo powiedziała też Baba Wanga. Prawdopodobnie są równoległe nam światy materialne ale statkiem nie można tam pojechać, jedynie przeniknąć. Ja pierwsza napisałam przed trzema laty bodajże o ufo stworzonym w amerykańskich laboratoriach a teraz popatrz mówią już o tym na wielu forach w internecie a wtedy było to nie do pomyślenia. Ja szanuję pana Zagórskiego za ogromny dorobek aczkolwiek w sprawie ufo myli się, jeżeli ktokolwiek rzeczywiście ujrzy jakoweś dziwne budzące lęk postacie to będzie to zmaterializowana forpoczta antychrysta. Uwierz mi ,że ufo tak jak przepowiednię o jednym pasterzu i jednej owczarni podrzucili ludziom masoni, ale nie mogę nikomu zabronić wiary w fantazje.

      Jezeli chodzi o Twoje sny to są jak najbardziej adekwatne do rzeczywistości, bo z naszych informacji wynika ,że polscy żołnierze są słabo wyszkoleni a w dodatku rozpijani przez poliniackie przywództwo itd…Aczkolwiek amerykańskie wojsko będące w naszym kraju to w większości ludzie po wyrokach, i lobby homoseksualne …
      Natomiast z naszego narodu mają podstawy drwić, ponieważ zdecydowana większość jest tak ogłupiona, że jako jedyny naród świata poszliby na Rosję. Natomiast rzeczywiście istnieją różne odpisy STS ale w większości także zostały zarekwirowane. Masoni znają wartość prawdziwych Sławjan dzieci bogów jak mówią Rosjanie i dlatego mimo że nas obudzonych jest garstka oni wiedzą, że jesteśmy dla nich bardzo niebezpieczni i jeżeli będziemy podwyższać swoje wibracje to nic nie będą w stanie nam zrobić . Odnośnie drugiej części Twojego snu przepowiednia mówi, że po 2022 roku, jeżeli zabiją obudzonego Sławjanina zginie w odwecie jeden bardzo ważny żymianin wraz z familią to klątwa wiedźm, więc to normalne, że biorą to pod uwagę bo znają wartość i przeszłość Dzieci Światła. Zaś jeżeli chodzi o flagę to nie wiadomo czy cała czerwień u góry np. też nie będzie oznaczała rozlewu krwi. A czy nie lepiej Jarosławie nie wrócić do staro sławjańskich symboli? Tym bardziej, że obecnej flagi nie projektował prawdziwy Polak. Dziękuję Ci za przekaz Twoich snów i interesujące sugestie, ciepłe pozdrowienia.

      Wnuczka sławjańskiej wiedźmy

      • Witaj,
        Na pewno Amerykanie mają własne “ufopodobne” pojazdy, ale nie wierzę, że sami wpadli na pomysł, aby je budować. Technologie prawdopodobnie musieli otrzymać od kogoś innego.
        Wojsko Polskie faktycznie jest w fatalnej kondycji, ale wciąż cieszy się moim szacunkiem bardziej niż jakakolwiek inna grupa społeczna. Większość żołnierzy to porządni patrioci (może poza kadrą kierowniczą gdzie takich ludzi jest mało), to grupa wciąż jeszcze mniej zdegenerowana niż policja czy służba zdrowia, do których nie mam zaufania.
        Rok 2022 musi być w jakiś sposób kluczowy, już wcześniej przewijała się ta data.
        Na staro sławjańskich symbolach nie za bardzo się znam, ale z tego co zdołałem zauważyć to mają jeden powtarzający się wzór. Czy wszystkie runy mają kształt – że tak to nazwę – “śmigła”, czyli ramion wyrastających ze środka znaku, jakby znak miał się obracać wokół swego środka?
        Pozdrawiam Jarosław

        • Witaj Jarosław
          Amerykanie już długo budowali ufopodobne pojazdy oraz roboty z tymi wyłupiastymi oczyma, oczywiście większość tego była na ukradzionych Tesli materiałach. Wybitnym naukowcem w tej dziedzinie był Otis Carr, mam nadzieję,że poprawnie napisałam nazwisko, on chciał to ogłosić światu chociaż też nie chciał całej prawdy tylko, że niby się przygotowują. Masoneria w odpowiedzi na to zamknęła Carra za rzekome niepłacenie podatków na 14 lat więzienia. Po więzieniu chłopina wyszedł chory psychicznie czemu się nie dziwię. Były to lata 50 i 60 te .O Otisie było sporo materiałów jeszcze ok 8,9 lat temu już teraz nie idzie ich znaleźć, one były bardzo dokładne. Aczkolwiek coś jest nadal ale już pogmatwane. Podobna ściema była z Roswell, tam już było śmiechu warte leżały porozrzucane np. urządzenia które znamy dziś jako mikrofalówki i folia srebrna którą też dziś posługujemy się na co dzień, czyli podrzucili ją obcy ? A wiemy ,że dokładną budowę mikrofali i różnych rodzajów folii ochronnych podał Tesla.

          Dobrze Jarosławie ,że wierzysz w polskie wojsko i znasz takich ludzi to poprawiło mi humor, bo to co ja poznałam no to hm…
          Jeżeli chodzi o runy sławjańskie to faktycznie mają zaokrąglone ramiona coś jak śmigła ale nie wszystkie wyrastają ze środka , te co pamiętam przedstawię w poźniejszym artykule graficznie.

          O roku 2022 pisałam już przed czterema laty, pewne dopowiedzenia umieszczę w którejś przepowiedni.
          Pozdrawiam Ciebie cieplutko

          Wnuczka sławjańskiej wiedźmy

  • Zdrowaj Wiedźmina Wnuczko!

    Oto powracam, życie mi się pozornie wali, Osoba, której NIGDY nie chciałbym stracić ukazała mi poprzez moją arogancję i brak opanowania, butę, cynizm, brak spokoju i inne mało miłe sprawy zawarte w moim charakterze… jednak jak czytam – mam kilka pytań, już jestem o zakręt losu od drogi, która mi się zarysowywuje…, wiem, że tą Osobę skrzywdziłem, a Ona chciała dobrze, zawsze miałem pragnienie by była moim Bliźniaczym Płomyczkiem ^^ Ale zawodzę…

    Pierwsze pytanie:

    TO – wycinek w cytacie z Twojego artykułu powyższego:
    “Położę się spać jak zwykle ale to nie będzie zwykły sen bo w tym śnie udam się w podróż w czasie jakby na wakacje do moich pra,pra….(miliony pra)-dziadków. No które dziecko by nie chciało, miałam tylko obawy czy nie będę tęsknić za Rodzicami i Babcią, bo to miało trwać miesiąc, pomimo iż w realnym czasie tylko jedną noc. Jednakże miałam całkowite zaufanie do Babci i zasypiałam dosyć podekscytowana, wtedy nie wiedziałam jeszcze, że była to przygoda mojego życia.”

    Oddam głowę i wszystko inne pewnikiem, że sam będąc nastolatkiem miałem podobne doświadczanie, tyle, że… pierwotnie czułem, że trwało to – rok – choć nie pamiętam nic poza mglistą wizją tego, że miałem taki “sen”…? wizję? to coś… To Coś dziś mnie upewniło, że… Coś jest na rzeczy… mam setki pytań! Czuję, że gdzieś mnie to zaprowadzi!

    Czy możemy się skontaktować jakoś? Bezpośrednio? Jeśli muszę wykonać jakieś zalecenia – WYKONAM JE, niezwłocznie. Już dawno temu przygotowałem sobie Białą Szałwię, może się nada, mam ją, mam świece. I wolę by wszystko naprawić… Czuję, że tutaj wszystko się sprawdza w stu procentach!

    Co sądzicie o Marcinie Vamie?
    Co sądzicie o h J.Z. Potockim?
    Co sądzicie o Wladimirze Putinie, o tym, że podobno jego sztab i podwładni wynaleźli szczepionkę, podał nawet swojej córce… niby rokuje nieźle, ale… mam podejrzenia, z drugiej strony rozpatrując wszystkie scenariusze widzę zamysł pewien, choć optymistycznie brzmiący – ale to polityka… O Trumpa się nie pytam, wielu rzekomych lub omotanych Sławian w moim otoczeniu pieje, że już Trump “uwalnia te dzieci” itd, zbiera mi się na cyniczne skwitowanie, mam cały zapisany tekst, którym zamierzałem zgasić tego hurraoptymistę… mogę go przedstawić.
    Co sądzicie o Żółtku (taki polityk)?
    Co sądzicie o WED’ach? wspominają bowiem jak czuję w swoich zapisach o Wędrowcu… co do “joty” się zgadza… z pewnym opisem.
    Co sądzicie o Białczyńskim? O naszych-nienaszych rozbójnikach z podwórka, Sławianie bowiem są rozbici, nie ma przewodnictwa, jak bezradne dzieci we mgle… jeszcze nie przeczytałem powyższego artykułu, ale następny mnie nastroił – bym się wziął w garść…

    SŁAWY, CHWAŁY i ZWYCIĘSTWA!!! Na pohybel ży…mianom ^^!

    • Voymirze jeżeli Ty sam zdajesz sobie sprawę,że popsułeś związek i nawet znasz już swoje negatywne strony, to nie mogę Ci dać innej rady niż tę najprostszą w świecie – zmień charakter. Wiem, że łatwo jest powiedzieć ale bardzo ciężko zejść z utartych szlaków i opuścić strefę komfortu, to gorsze niż wspinaczka wysokogórska ale moc jest w samym Tobie, jeżeli zależy Ci na tej Osobie. Jednakże nie możesz żądać, aby ktoś był Twoim Bliźniaczym Płomieniem, tak to nie funkcjonuje, tym albo się jest i wtedy wszystko jest proste, albo się nie jest ale jeżeli to dobry człowiek trzeba go doceniać, dobroć jest już coraz rzadziej spotykaną wartością a wręcz uważana za frajerstwo.
      Natomiast jeżeli chodzi o Twoje pierwsze pytanie, to nie wiem czy była to wizja bo tę powinieneś był zapamiętać, mogło to być również OBE, czyli po prostu wyszedłeś poza ciało i tak jak wizji samemu raczej nie można zaplanować, to wychodzenia poza ciało można się nauczyć.
      Jeżeli chcesz trenować wyjście poza ciało to najpierw musisz nauczyć się medytować, zacznij od trzech min dziennie, oczyść umysł ze wszystkich myśli, potem przedłużaj i jeżeli udadzą się Tobie przez miesiąc te krótkie medytacje , to spróbuj słowiańskiej medytacji, którą zamieściłam na stronie 16, w 2017 roku 20 sierpnia, niestety duchowość wymaga skupienia i cierpliwości na początek.
      Voymirze o Potockim pisałam już wielokrotnie, i nie uważam go za masona ani za człowieka niebezpicznego, łatwiej by mu było zdobyć większe zaufanie ludzi gdyby nie popełnił parę poważnych głupot.
      Prezydenta Putina uwielbiałam za to co udało mu się zrobić dla Rosji, niemniej stracił w moich oczach w momencie gdy zaakceptował pseudo covid, po drugie irytuje mnie jego flirt z izraelem, natomiast wprowadza bardzo porządne zmiany oddolne, ostatnio też zamknął ży- mianina Furgała malwersanta i złodzieja zresztą jak oni wszyscy. W jego szczepienia nie wierzymy ale pewnie chodzi aby nie zgodzić się na depopulacyjną szczepionkę gatesa.
      Trump mason „zbawiciel świata” dniu wyborów postawiliśmy mu horoskop,wielokrotnie o nim pisaliśmy ostatnio w drugiej części artk Marzanny Milczenie owiec. . Pan Żółtek robi wrażenie porządnego i uczciwego człowieka, choć pewne rzeczy można mu zarzucić ale uczciwość cenimy najbardziej, jednak zadawanie się z unia polityki realnej, którą założył ży- mianin nie wydaje mi się zbyt mądrym posunięciem.
      Pan Białczyński wiem znam raczej ze słyszenia, ale obiecuję, że zaznajomię się, ale nieważne co pisze byle było Słowianach. Wiesz ja nie czytam zazwyczaj tego typu opracowań bo mam dosyć rzetelną wiedzę na temat Sławjan a wszyscy słowianolodzy i tak w 80 procentach opierają się na masońskiej nauce, nie że chcą ale innej nie znają.
      Marcin Vam sama prawda myli się tylko do dwóch rzeczy :nie ma żadnych chazarów są tylko żymianie i rządy nie są wmanewrowane bo oprócz prez Putina. Orbana prez Czech to wszystko ży-mianie, ogólnie Marcin to super człowiek.
      Wedy- nasze sławjańskie ale pozmieniane i za to była kara wiedźm, napiszę na ten temat. Niestety Sławjanie się pogubili dlatego dajmy obudzonym naszą energię do Twojej dodaję moją -Sława Sławjanom! na pohybel ży- mianom!A na koniec podaję Ci wewnętrzny kontakt do gazety ale bardzo często mam dużą ilość maili więc trzeba czekać dość długo na odpowiedź-odpowiadam w kolejności.

      https://www.myslowianie.pl/kontakt/

      pozdrówka

      Wnuczka sławjańskiej wiedźmy

Dodaj komentarz