Stary Testament Słowian 5

Narodzenie Jezusa część 5

W tej części na początek parę bliższych informacji dotyczących królów, którzy witali nowo narodzonego Jezusa.
Zacznijmy od króla Lechów, który jak już zostało powiedziane w poprzednim odcinku był jednym z trzech prawdziwych króli, którzy przybyli oddać cześć dzieciątku.

Otóż królem tym był Awiłło Czwarty – pół Słowianin pół Rzymianin, siostrzeniec samego Juliusza Cezara. W momencie urodzenia Jezusa był w swoich najlepszych latach, tak ocenia go opisujący nam wszystko wied. Miał przepiękną ponoć żonę, o wyglądzie słowiańskiej boginki ale zmarła ona bezpotomnie i w dosyć młodym wieku, towarzyszyła jednak mężowi jeszcze w tej wyprawie do Judei, do Betlejem by powitać Jezusa.

Awiłło pomimo, że z matki Rzymianki czuł się stuprocentowym Słowianinem i walczył zażarcie z Rzymem o słowiańskie imperium. Powinniśmy pamiętać, że jeden z dowódców rzymskich Julius Nero ( nie mylić absolutnie z późniejszym Neronem), który zginął w jednej z najsłynniejszych walk ze Słowianami był dalszym kuzynem Awiłły. W tym więc konkretnym wypadku kuzyni walczyli przeciw sobie, na polu walki.
Awiłło odziedziczył wygląd zewnętrzny po swojej matce Julii, która była niewysoka, ciemnowłosa i ciemnooka.

Jego ojciec Ariowit jak podaje Stary Testament Słowiański nie kochał swojej żony (było to rzadko wtedy występujące jeszcze u Słowian małżeństwo aranżowane), ale jako człowiek szlachetny otaczał ją szacunkiem i opieką. Ona ponoć była zapatrzona w swojego męża i pomimo, że początkowo bardzo tęskniła za Rzymem, to po zabójstwie brata Juliusza Cezara, Julia nigdy więcej nie miała odwiedzić Rzymu aż do swojej śmierci. Należy dodać, że oboje nie byli zbyt młodzi i mieli za sobą inne związki, czyli byli to ludzie po przejściach.

Ariowit z kolei bardzo kochał swojego syna Awiłłę, bolał jedynie nad jego niskim wzrostem. Awiłło miał niecałe 185 cm. Co dla Ariowitta dysponującego 210 cm mogło wydawać się za mało, ale jak podają te przekazy Słowianie byli wtedy na ogół jeszcze bardzo wysocy.

Następny to czarny król z południa, jego imię nie jest zbyt dokładnie podane, miało ponoć brzmieć jak Hanni- al- alel, czy Hannibalalel, więc imię mniej więcej według brzmienia a nie pisowni. Tenże król miał mieć ogromny posłuch w swoim kraju, który jak mu się marzyło, chciał rozwinąć w imperium. Był to jeszcze bardzo młody człowiek ale wyróżniający się mądrością a także zaradnością.

Pokłonić się dzieciątku przyjechał pod wpływem swojego szamana, który mu przepowiedział narodziny Boga, którego Żydzi zamierzają zabić. Był ów król człowiekiem prostolinijnym ale i pragmatycznym, więc uważał, ze zabicie dziecka Boga może sprowadzić straszne konsekwencje na ludzkość. Postanowił zaproponować Maryii i Józefowi gościnę u siebie aż do samodzielności Jezusa. I o czym Biblia nie wspomina, ale Maria i Józef korzystali aż dwa razy z pomocy owego króla w ciągu dzieciństwa Jezusa.

Trzeci król to syn cesarza chińskiego z dynastii Han jego imię podano już w tłumaczeniu i oznaczało Niekończący Się Strumień. Jednak czy było to rzeczywiście imię czy tylko jakiś przydomek, nie można z całą pewnością stwierdzić. Był najstarszym synem cesarza i dziedzicem tronu, ale po powrocie z Judei zrezygnował na rzecz młodszego brata, a sam oddał się naukom i życiu w odosobnieniu. Wiemy to stąd, że Awiłło pozostawał w kontakcie i z nim, jak i z czarnym królem a także z trzema mędrcami ze Wschodu. Zapewne wiadomości przewozili specjalni kurierzy.

Syn cesarza Chin był niezwykle zdolnym człowiekiem, fascynował swoją wiedzą nawet trzech mędrców,( którzy tak naprawdę byli też astronomami, matematykami oraz filozofami a nie królami czy magami), oraz wiedźmy i wiedów, którym to niełatwo było zaimponować.
Jego decyzja o podróży do Judei, do Betlejem zapadła na podstawie obliczeń i obserwacji układów planet, które sugerowały przyjście na świat kogoś z innego wymiaru, kogoś wyjątkowego, kogoś takiego kto jeszcze nigdy dotąd na ziemi się nie pojawił. Syn cesarza był jakbyśmy to współcześnie określili naukowcem z krwi i kości więc postanowił rzecz sprawdzić u źródła. W tym celu nauczył się również łaciny i jak stwierdził wied wcale nieźle się nią posługiwał.

Nie dziwmy się, że wszyscy którzy składali hołd dzieciątku posługiwali się językiem Rzymian czyli łaciną, to tak jak dzisiaj byśmy rozmawiali w międzynarodowym towarzystwie po angielsku. Rzym był w owych czasach potężnym imperium ale też kreował się słusznie czy niesłusznie na stolicę ówczesnego świata. Na drodze Rzymianom do całkowitej dominacji stało tak naprawdę tylko imperium słowiańskie.

Mędrcy ze Wschodu władali łaciną, król Awiłło jako syn Rzymianki również, czarny król i handlował, i miewał potyczki z Rzymianami więc siłą rzeczy łacina była mu nieobca. Natomiast Józef i Maryja jako poddani Cesarstwa także znali ów język. Bariery porozumienia tutaj więc nie było.

Jak możemy się domyślać przy maleńkim Jezusie panował wielki chaos, najbardziej zestresowany był tym Józef i mimo, że jak podaje wied był to człowiek nieśmiały ale też odpowiedzialny, próbował więc wyprosić te tłumy, które szturmowały szopę. Maria jednakże delikatnie dała mu do zrozumienia, żeby pozwolił powitać dzieciątko przynajmniej przybyszom z dalekich krain i pastuszkom( tzn. tej reszcie pastuszków, która nie wiedziała jeszcze jaki los spotkał ich przyjaciół tej nocy).

Wied opisuję Maryję jako osobę emanującą niezwykłym nieziemskim ciepłem, które otulało człowieka jak kokon. Jego zdaniem nie budziła zdziwienia niezwykła uroda Marii, ale fakt że pierwsze trzy dni po urodzeniu Jezusa nie wyglądała jak człowiek ale jak prawdziwa bogini, po upływie tego czasu straciła jakby tę emanacje. Niemniej nadal bardzo chciało przebywać się w jej bliskości.
Maria patrząc na dzieciątko miała rozświetlony wzrok ale w kącikach oczu czaił się smutek. Józef i Maria przejawiali ogromne wzruszenie nie tylko w podzięce za dary ale i za przybycie przybyszów z dalekich krain, w ich oczach było widać łzy.

Natomiast jeżeli chodzi o maleńkiego Jezusa to opisujący tę historię wied był jakby lekko rozczarowany, pisze on że Dzieciątko jest śliczne ale wiele słowiańskich takich samych niemowlaków już widział., niewiele płacze, często się rozkosznie uśmiecha ale prawie ciągle śpi albo domaga się pokarmu. Autor musiał być na pewno młodym człowiekiem, i nie wiadomo czego oczekiwał, czy może tego, że dzieciątko wstanie z pieluszek i z marszu zacznie nauczać, czy błogosławić zebranych… ?

Na szczęście usatysfakcjonowało naszego autora to, że przez trzy dni po urodzeniu Jezus emanował przepiękną poświatą. Natomiast gwiazda wysyłała promień w kierunku szopy przez całą tę pierwszą noc, tak jakby prowadziła wędrowców i pastuszków, zniknęła bezpowrotnie bladym świtem. Poświatę zaś dookoła Jezusa widział każdy odwiedzający a więc i faryzeusze, agenci Heroda a także kilku kapłanów żydowskich, którzy przyszli tam w wiadomym celu. Nie było na ich twarzach widać żadnych ludzkich emocji, jak stwierdził wied, poza doskonale udawaną chłodną uprzejmością.

Musimy obalić też pewne mity – Maryja nie owinęła swojego syna w kawał jakiegoś podartego materiału. Ludzie mieli wtedy również kalendarze i Maryja dość dokładnie znała termin rozwiązania. Pieluszki i ciuszki dla niemowlęcia haftowała i przygotowywała wiele miesięcy na przód przy pomocy swojej ciotki Elżbiety. Na spis zebrała ze sobą węzełek najpotrzebniejszych rzeczy dla noworodka i dla siebie. Wszystko to dźwigał bardzo pracowity i nieuparty osiołek Józefa o imieniu Strzałka, ( tak bynajmniej tłumaczył jego nazwę na słowiański nasz wied). Osiołek był też znaczny ową strzałką na czole. Zapamiętano imię osiołka ponieważ pilnował małego Jezusa jak pies i zaczął przejawiać nietypowe dla osiołka zachowania min. próbował gryźć zbyt blisko podchodzące osoby – niebezpieczne jego zdaniem, dla niemowlęcia.

Strój Maryi nie był biało – niebieski, tylko biało piaskowy, Józef natomiast nosił szatę ciemnobrązową. Wracając do stroju wiedów to nosili oni coś podobnego do dzisiejszych spodni, bo nogawki były dowiązywane do górnej części garderoby, zimą to były spodnie skórzane, latem z materiału na pograniczu lnu i wełny. Ich skórzane spodnie nieco przypominały strój Indian amerykańskich. Wiedowie nosili spodnie wpuszczane zazwyczaj w wysokie szyte ze skóry buty, sięgające powyżej łydki. Nosili też wyszywane bogato koszule, które były dosyć długie ale nie tak długie jak koszule wiedów wschodnich, które to często sięgały im prawie do kolan.

Każdy obowiązkowo musiał mieć skórzany bezrękawnik, bo z tyłu na na plecach miał wyhaftowane na nim wilka, natomiast wiedowie z terenów bardziej na wschód mieli zawsze na plecach niedźwiedzia. Wiedowie rzadko nosili nakrycie głowy, jeżeli już to zawsze było z piórem szlachetnego ptaka.
Koniecznie musieli być przepasani szerokim pasem, do niego przyczepiony był woreczek z przyborami rytualnymi. Mieli przy sobie też broń, którą się zazwyczaj sprawnie posługiwali. Włosy nosili na wzór Swarożyca sięgające do łopatek, i dwa kosmyki spinali w tyle głowy klamrą lub skórzanym sznurkiem, nieżonaci wiedowie spinali włosy dwoma warkoczykami połączonymi zazwyczaj fantazyjną klamrą z tyłu głowy.

W następnym odcinku dokładny opis stroju Marii, opis strojów wiedźm słowiańskich, opis mieszkańców Judei oraz ich zachowań a także pożegnanie się królów ze św. Rodziną i ze sobą nawzajem.
Zarekwirowanie darów dla dzieciątka przez służby Heroda oraz wyjaśnienie rzezi niewiniątek przez Stary Testament Słowiański.

Wnuczka słowiańskiej wiedźmy.

Dodaj komentarz